EDW
  HomeO nasZ działalności kapelanówSłowo BożeEtyka wojskowaArchiwumKontakt
     
  Chrześcijańskie sumienie żołnierza  
 
 
 
 
  Fragmenty słowa Ewangelickiego Biskupa Wojskowego do żołnierzy i kadry,
skierowane podczas spotkania modlitewnego o pokój w kaplicy
18. Bielskiego Batalionu Desantowo-Szturmowego

(..)

Jezus Chrystus rzekł do uczniów swoich (Jan 14,27):
Pokój wam zostawiam, Mój pokój wam daję. Nie tak, jak świat daje, Ja wam daję. Niech się nie trwoży wasze serce i niech się nie lęka.
Swoich uczniów wszystkich czasów Jezus Chrystus we wcześniejszych słowach z ewangelii św. Jana zachęca do miłości, objawiającej się w posłuszeństwie Jego Słowu. Życie z łaski Jego przebaczenia, życie odpowiadające na Jego przykazania i obietnice, życie otwarte na działanie Bożego Ducha, otrzymuje następnie tę szczególną obietnicę Chrystusowego pokoju: Pokój wam zostawiam, Mój pokój wam daję...

Te słowa obietnicy pokoju nie dotyczą ludzi wyobcowanych z realnego świata. Chrystus na ten realny świat wskazuje: Nie tak, jak świat daje, Ja wam daję. To wyczuwalne napięcie pomiędzy pokojem, który może dać świat, a pokojem, którym Chrystus obdarza, wpisuje się w Bożą ocenę tego niezbawionego świata, w Boży sąd nad światem, który poprzez nieposłuszeństwo i grzech odwrócił się od swojego Stwórcy. Z jakim skutkiem? Naszemu życiu towarzyszą niepokoje i napięcia. Zanim zagoją się jedne rany między ludźmi, już powstają inne. Zanim przebaczone lub zapomniane zostaną jedne krzywdy, już czynione są nowe. Rozładowanie jednych niesprawiedliwości nie zapobiega powstaniu gdzie indziej kolejnych. Wojny obecne są we wszystkich biblijnych, prorockich wizjach ziemskiej przyszłości aż do czasów ostatecznych. Ale Chrystus mówi: Nie lękajcie się! Nie bójcie się! Ufajcie! Ja zwyciężyłem świat. Przyjmijcie do swych serc pokój, który Ja wam daję, a którego świat dać wam nie może.

(...) Ale gdy z tą ewangelią pokoju Chrystusowego stajemy przed żołnierzami w takim czasie, jak obecny, nie można przekazywać jej w sposób oderwany od tych pytań i wewnętrznych rozterek, które przeżywają nasi żołnierze. Nie tylko ci, którzy znaleźli się w kręgu toczącej się wojny. Nie tylko ich wojskowe rodziny. Wszyscy jesteśmy świadomi, że jedynie charakter prowadzonych w Iraku działań zadecydował, że znaleźli się tam akurat nasi chemicy, marynarze, jednostka specjalna, a nie na przykład „czerwone berety” lub żołnierze innych specjalności. Nikt też dziś nie jest jeszcze w stanie przewidzieć, czy na tym skończy się udział polskich żołnierzy w działaniach wojennych i zabezpieczających.

Dlatego głosząc pokój Chrystusa, (...) włączamy się także w modlitwę o pokój tego świata, o pokój dla Polski, dla Europy, dla Bliskiego Wschodu, dla naszych żołnierzy w Kraju, na misjach zagranicznych, a przede wszystkim dla tych, którzy znaleźli się w rejonie toczącej się wojny.

W tym kontekście trzeba jednak zapytać, o jaki pokój chcemy się wspólnie modlić? Czy o pokój według wyobrażeń pacyfistów, oparty na absolutnym sprzeciwie wobec każdej militarnej przemocy, oparty na sprzeciwie ideologicznym, nie liczącym się z rzeczywistością niezbawionego świata i z jego potencjałem do tworzenia wciąż nowych zagrożeń dla ludzkiego życia? Czy chcemy modlić się o pokój w rozumieniu części zasobnych społeczeństw, zainteresowanych głównie zachowaniem status quo, a nie liczących się z warunkami życia milionów ludzi na świecie, podległych tyranom, dyktatorom, reżimom, ich wyzyskowi, ich indoktrynacji, systemom wychowywania do fanatyzmu, nienawiści i zabijania? Pokój, jeśli ma być czymś więcej niż tylko stanem napięć i konfliktów bez wojny, musi być budowany na poszanowaniu życia ludzkiego, na poszanowaniu godności osoby ludzkiej, na poszanowaniu wolności i własności człowieka, a także na poszanowaniu prawa społeczeństw do samodzielnego decydowania o sobie tak dalece, jak dalece nie zagraża to innym społecznościom i nie uderza w podstawowe prawa człowieka w samych tych społeczeństwach.

Chcemy wspólnie modlić się o pokój w czasie wojny. Musimy więc zapytać w swoim chrześcijańskim sumieniu o nasz stosunek do tej wojny, która toczy się z naszym udziałem. Z naszym, bo polscy żołnierze w Iraku reprezentują nasze wojsko, nasz Naród, nasze Państwo. A udział w wojnie oznacza zawsze także współudział w winie za jej ofiary, za jej zniszczenia, za jej skutki. Łudzą się i oszukują sumienia ci, którzy także u nas powiadają: „Nie w naszym imieniu”, „To nie nasza wojna”.

(...)

Sumienia związanego posłuszeństwem wiary przed Bogiem, Panem dziejów i każdego ludzkiego życia, nic nie uwolni od ciężaru pytania o własny stosunek do toczącej się wojny i do udziału w niej polskich żołnierzy. Skazani tylko na częściowe informacje o genezie tej wojny, jej celach i jej przebiegu, na podstawie wielu niezależnych źródeł możemy jednak ustalać fakty niepodważalne. W oparciu o te fakty, przy całej ostrożności, jaką nakazuje świadomość posiadania jedynie cząstkowej wiedzy, nie pytajmy, czy ta wojna jest sprawiedliwa, jakby jakiekolwiek pozbawianie ludzi życia, bliskich, dobytku kiedykolwiek lub gdziekolwiek było samo w sobie sprawiedliwe lub usprawiedliwione. Pytajmy raczej: Czy ta wojna jest wystarczająco uzasadniona i niezbędnie konieczna ze względu na wydarzenia, które do niej doprowadziły? Czy ta wojna jest niezbędnie konieczna i wystarczająco uzasadniona ze względu na odpowiedzialność za pokój w przyszłości?

Spójrzmy więc w przeszłość, na cały ciąg wydarzeń w Iraku i na arenie międzynarodowej wokół niego na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Kto nie jest skłonny uznać, że ta wojna była wystarczająco uzasadniona i niezbędnie konieczna ze względu na doświadczenia międzynarodowe z irackim reżimem, ten musi uznawać, że wystarczająca była wola współpracy dyktatora ze społecznością międzynarodową, że wystarczające były odpowiedzi reżimu na międzynarodowe żądania rozbrojenia i zniszczenia jego broni masowej zagłady pod kontrolą Narodów Zjednoczonych. Kto o tej wojnie myśli w kategoriach odpowiedzialności, musi w swoim sumieniu rozważyć tę alternatywę.

Czy ta wojna stała się niezbędnie konieczna i wystarczająco uzasadniona dla pokoju w przyszłości? Wojna ze wszystkimi nieszczęściami, jakie z sobą niesie, nawet przy użyciu najcelniejszych broni i pomimo przestrzegania najbardziej humanitarnych zasad jej prowadzenia, jest działaniem absolutnie ostatecznym. Ale nie działaniem absolutnie ostatnim, szczególnie w dobie dzisiejszych technologii. Potencjał niszczenia broni masowego rażenia w rękach nieobliczalnych dyktatorów im właśnie daje możliwość powiedzenia ostatniego słowa o życiu setek tysięcy, a może milionów ludzi na świecie. Realna groźba takiego ostatniego słowa nad życiem wielu ze strony wrogiego wolnemu światu reżimu może powodować, że działania ostateczne wobec niego stają się niezbędnie konieczne i wystarczająco uzasadnione, zanim lista możliwych środków nacisku dojdzie do niepodważalnej dla absolutnie wszystkich ostatniej pozycji. Kto o tej wojnie myśli w kategoriach odpowiedzialności za przyszłość, musi w swym sumieniu zapytać, czy możliwe skutki pozostawienia broni masowej zagłady w rękach reżimu Husajna były wystarczająco niebezpieczne, aby wojna przeciwko niemu stała się niezbędnie konieczna i wystarczająco uzasadniona.

Nieostrych słów „wystarczająco” i „niezbędnie” użyłem wystarczająco często, aby uzmysłowić nam, że chrześcijańskie sumienie w tym przypadku nie wybiera pomiędzy jednoznacznym „tak” i jednoznacznym „nie”. Skazane jest ono na ryzyko i konieczność wyboru pomiędzy „tak” lub „nie” w obu przypadkach obciążonych niejednoznacznościami. Ale na wybór jest skazane, bo wojna już trwa. Obojętnie, czy jest to sumienie polityka, żołnierza, czy duchownego. Niektórzy z naszych wojskowych kolegów niewiele mieli czasu na głębszą etyczną refleksję, zanim znaleźli się na polu walki tej wojny lub w jego bezpośredniej bliskości, po jasno określonej stronie, z taką motywacją, z jaką na tę wojnę pojechali.

Zamiast mówić o wojnach sprawiedliwych, słusznych, nie wspominając już o tzw. świętych wojnach wszelkich maści i religijnej proweniencji, trzeba dziś raczej zastanawiać się nad wojną w kategoriach niezbędnej konieczności i wystarczającego uzasadnienia, wiedząc jednocześnie, że w tej sprawie każdy wybór obarczony jest ryzykiem pomyłki i że każdy wybór prowadzi do współudziału w winie. Polityk, podejmujący decyzję o wysłaniu lub niewysłaniu wojska do udziału w wojnie, żołnierz, mogący potencjalnie tam się znaleźć, w końcu po prostu człowiek, potrafiący wyobrazić sobie spoczywający na niektórych ciężar odpowiedzialności za życie i bezpieczeństwo całych społeczeństw, musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy w swoim sumieniu popiera tych, którzy tę wojnę z reżimem toczą, czy też identyfikuje się z tymi, którzy jej konieczność negują. Wybierasz to pierwsze, bierzesz wtedy na siebie współudział w winie za wojnę, za jej ofiary, za jej zniszczenia, za nieprzewidywalność jej dalszego przebiegu. Wybierasz to drugie, bierzesz na siebie współudział w winie zaniechania, w winie za postawy dalece nieadekwatne do skali i bliskości zagrożeń, dla których odległości geograficzne przestały odgrywać jakąkolwiek rolę. Efektem jednego, jak i drugiego wyboru moralnego, moralnego przyzwolenia na tę wojnę lub przyzwolenia na wszelkie skutki dalszej gry tyrana ze społecznością międzynarodową, jest wina współudziału. Wina współudziału w dramatycznych wydarzeniach toczącej się wojny lub wina współudziału w skutkach nieodpowiedzialnego zaniechania koniecznych i skutecznych działań.

(...)

Nikt tej winy nie powinien brać na siebie lekkomyślnie. Nikomu z tą winą nie powinno być ani dobrze, ani lekko, ani obojętnie. Nikt tej winy współudziału nie powinien też spychać do podświadomości lub przerzucać jej na innych, na tych, którzy muszą z racji pełnionych funkcji podejmować trudne decyzje za nas, dla nas i w naszym imieniu. Ale każdy może z tą winą stanąć przed Tym, który każdy nasze błędy, nasze grzechy, nasze rozdarcie sumienia poniósł na drzewo krzyża. On chce także rozdartych w swych sumieniach obdarzyć swoim pokojem, pokojem, jakiego świat dać nam nie może.
powrót
 
 
 
 

 
  Home | O nas | Z działalności | Słowo Boże | Etyka wojskowa | Archiwum | Kontakt  
  © EDW; wszelkie prawa zastrzeżone; projekt i wykonanie Wydawnictwo Warto