EDW
  HomeO nasZ działalności kapelanówSłowo BożeEtyka wojskowaArchiwumKontakt
     
  2009-06-25 Kazanie EBW podczas pogrzebu śp. ks. Jana HAUSE  
 
 
 
 
  2009-06-25 Warszawa Kościół Wniebowstąpienia Pańskiego

2009-06-17 Pogrzeb śp. ks. Jana HAUSE
Kazanie Ewangelickiego Biskupa Wojskowego
 
I.
Droga Rodzino Zmarłego! Szanowni Zebrani!
 
Zgromadziło nas tu dzisiaj nabożeństwo żałobne nad trumną śp. ks. Jana Hause. Nasz zmarły Brat urodził się 8 lutego 1934 r. w Krakowie, w rodzinie pastorskiej. Jego ojciec, ks. mjr Paweł Hause, był kapelanem wojskowym. Matka, Maria, z domu Goldberg, zajmowała się domem i wychowaniem dwóch synów, Karola i o siedem lat młodszego Jana oraz dwóch osieroconych siostrzeńców.
 
Pierwsze lata dzieciństwa Jan spędził w Krakowie. Po wybuchu II wojny światowej ojciec jako kapelan pozostał z walczącymi żołnierzami, zaś rodzinę, jako rodzinę wojskową, ewakuowano do miejscowości Brody pod Lwowem. Tułaczka wojenna Jana i jego bliskich trwała 7 lat: od Beregajewa za Tomskiem aż po powrót do Krakowa rok po zakończeniu wojny. Nie wszyscy wrócili. Brat, Karol Hause, podporucznik po szkole oficerskiej w Riazaniu zginął na froncie. Ojciec, ks. mjr Paweł Hause, zmarł po przeżyciach wojennych w lutym 1946 roku, nie doczekawszy powrotu żony i syna Jana ze Wschodu.
 
Jan Hause w roku 1953 ukończył szkołę średnią i w latach 1954-56 odbył zasadniczą służbę wojskową. Następnie, w latach 1956-1961 studiował teologię ewangelicką w ChAT w Warszawie. Ordynowany na duchownego 1 października 1961 r. w Krakowie przez bp. Andrzeja Wantułę w asyście ks. prof. dr. Wiktora Niemczyka i ks. konseniora Karola Kubisza, z dniem ordynacji skierowany został do tamtejszej PE-A w celu odbycia wikariatu. Spędził tam w służbie dwa lata. Kolejne jego funkcje i miejsca służby w Kościele, to:
1963-1965 – administrator parafii Bierutowice – Wang;
1966-1967 - administrator parafii Włocławek;
1966-1967 - administrator parafii Sompolno i Izbica Kujawska;
1966-1967 - administrator parafii Płock;
1967-1976 - administrator parafii Radom, Lublin, Kielce;
1979-1995- administrator parafii Węgrów;
1982-1985- administrator parafii Płock;
1985-1995- administrator parafii Żyrardów.
 
Jednocześnie, po odbyciu studiów podyplomowych w Instytucie Bibliotekarstwa i Informacji Naukowej przy Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, od 1975 roku aż do emerytowania w lutym 1999 roku śp. ks. Jana Hause pełnił funkcję dyrektora Biblioteki ChAT.
 
Od 1 września 1995 roku przez ponad 3,5 roku ks. Jan pełnił funkcję I Naczelnego Kapelana Wojskowego odrodzonego po 45 latach EDW. Tworzył podwaliny tej służby i struktury duszpasterskiej Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Wojsku Polskim. Jego osobiste i rodzinne drogi w tym dziele znalazły swoje uwieńczenie. Choć to budowanie podstaw napotykało na obiektywne i subiektywne trudności, nie było czasem chwały, lecz trudu i przezwyciężania wielu oporów, dla księdza Jana te lata w EDW były ukoronowaniem jego bogatego w doświadczenia życia i jakże urozmaiconej drogi w służbie Kościoła.
 
Skromny we wszystkim, co robił, został jednak niejednokrotnie zauważony i doceniony za swoją służbę duchownego i patriotyczną postawę. Śp. ks. Jan Hause został odznaczony:
- Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (’99)
- Srebrnym (’87) i Złotym (’96) Krzyżem Zasługi
- Złotym Medalem „Za Zasługi Dla Obronności Kraju” (’99)
- Krzyżem Zesłańców Sybiru (2005).
 
Żegnając ks. Jana, wsłuchajmy się w słowa Ewangelii zapisane w:
 
Jan 10,14-15. 27-29
14. Ja jestem dobry Pasterz i znam swoje owce, i moje mnie znają. 15. Jak Ojciec mnie zna i Ja znam Ojca, i życie swoje kładę za owce. (…) 27. Owce moje głosu mojego słuchają i Ja znam je, a one idą za mną. 28. I Ja daję im żywot wieczny, i nie giną na wieki, i nikt nie wydrze ich z ręki mojej. 29. Ojciec mój, który mi je dał, jest większy nad wszystkich i nikt nie może wydrzeć ich z ręki Ojca.
 
II.
 
1.
Nagła śmierć ks. Jana napełniła nas wielkim smutkiem. Żegnamy go jednak nie tak, jakby udawał się w daleką podróż w nieznane, z której już nigdy do nas nie wróci. Jego pożegnanie w wierze to oddanie go w ręce jego dobrego Pasterza, Jezusa Chrystusa. A właściwie, to przypomnienie i utwierdzenie się wzajemne w pewności wiary, że Ten, który wiódł go przez doczesne życie i kościelną służbę, powiedzie go również dalej, ku pewnej, choć przed nami jeszcze zakrytej przyszłości.
 
Chrystus, który w innych okolicznościach powiedział bogatemu młodzieńcowi szukającemu pewności życia wiecznego, że nikt nie jest dobry, jak tylko Bóg, w prowadzącej nas Ewangelii według św. Jana powiada o sobie, że On jest dobrym Pasterzem. Z pełnego poznania Bożej miłości do ludzi, z pełnego przekonania o swojej jedności z Bogiem Ojcem wzięła się ta samoocena, która w ustach każdego innego człowieka byłaby tylko grzeszną uzurpacją: Ja jestem dobry Pasterz.
 
2.
Ks. Jan znał swojego dobrego Pasterza. Służył Mu, zwiastował Go Kościołowi, wojsku, w ekumenicznych kręgach chrześcijan, doświadczał jego dobrego, łagodnego pasterzowania w dobrych i bolesnych chwilach swojego życia. Znał swojego Pasterza, ale przede wszystkim sam był przez Niego poznany. Jezus zna każdą i każdego z nas. A znać w języku Biblii to coś znacznie więcej, niż jedynie zostać sobie przedstawionym, zapamiętać czyjś zewnętrzny wygląd, mieć o kimś pojęcie na podstawie krótkich chwil lub długich lat, które się z nim dzieliło lub tym bardziej jedynie na podstawie zasłyszanych opinii. Gdy dobry Pasterz mówi, że zna swoje owce, oznacza to poznanie dogłębne, najpełniejszą znajomość, pełne rozumienie, czytanie w myślach, w uczuciach, w zamiarach, w motywacjach; poznanie potrzeb i nadziei, lęków i obaw, zanim jeszcze zostaną one wypowiedziane, nawet zanim zostaną one ukształtowane w myślach. I zanim ktokolwiek z nas w chwili potrzeby znajdzie kogoś, komu mógłby powierzyć swój ciężar, podzielić się z nim swoją troską, opowiedzieć swoją historię, On – dobry Pasterz - mówi: Ja wiem, Ja znam, Ja rozumiem, Ja czuwam nad tobą.
 
3.
Pasterzowanie Chrystusa w naszym życiu znajduje swój najgłębszy wyraz w tym, że On swoje życie za nas poświęcił. Zdecydował się dobrowolnie na najwyższe poświęcenie i najwyższą ofiarę dla naszego ratunku. Swoim cierpieniem i śmiercią wyrwał nas z mocy grzechu, zła i śmierci. Często nie objawia się ona w sposób tak oczywisty, jak oczywistym niebezpieczeństwem dla życia owiec staje się niespodziewany atak wilka. Znajdując jednak dostęp do człowieka, korzystając z jego cichego przyzwolenia, moc grzechu z czasem może spustoszyć jego sumienie, jego duchowość, jego odpowiedzialność za życie swoje i za życie innych ludzi.
 
Nasz dobry Pasterz, Jezus Chrystus, życie swoje oddał za nas. Dobrowolnie, z miłości do nas, z posłuszeństwa Ojcu, z troski o naszą teraźniejszą i wieczną przyszłość. Oddał swe życie, aby nie ludzie i nie moce nad nami panowały, lecz abyśmy zostali przywróceni Bogu Ojcu, do którego jedynie należymy.
 
III.
 
Głosimy dzisiaj to pełne poświęcenia i miłości, dobre pasterzowanie Jezusa Chrystusa nad trumną naszego zmarłego Brata, bo śmierć doczesna wierzącego nie jest tym, co wyrywałoby go z Chrystusowego stada. Wręcz przeciwnie. Tu i teraz uświadamiamy sobie szczególnie moc obietnicy, którą dobry Pasterz składa swoim owcom wobec całego świata: Ja daję im żywot wieczny, i nie giną na wieki, i nikt nie wydrze ich z ręki mojej.
 
To, co jest ostatecznie losem każdego stada, a mianowicie, że przeznaczone jest na rzeź, na zagładę, Pasterz tej owczarni, o której mówimy i którą stanowimy, wziął już na siebie. A tym samym tę perspektywę ostatecznie we własnym losie wypełnił i zamknął. Przed nami natomiast, i przed wszystkimi, którzy do Jego owczarni byli, są i zostaną powołani, roztacza całkiem inną wizję przyszłości. Jest nią wieczny ratunek, wieczne zbawienie, wieczne życie. Jest nią życie tak mocno związane z życiem Zmartwychwstałego, że nikt i nic tego Jego życia dla nas i Jego życia w nas pozbawić nas nie zdoła. Nikt i nic, także nie śmierć, która nieuchronnie stanie się kiedyś końcem tego doczesnego życia i tego doczesnego ciała, jak to teraz przeżywamy boleśnie nad trumną ks. Jana.
 
Niech ta pewność towarzyszy nam zawsze, a szczególnie wtedy, gdy stan własnego zdrowia lub zdrowia kogoś z bliskich lub nawet bliskość własnej śmierci skonfrontuje naszą wiarę w Chrystusa z nieuchronnością doczesnego przemijania. Także wtedy, i szczególnie wtedy, On chce dać ci pewność, że nikt i nic z Jego ręki cię nie wyrwie.
 
IV.
 
Drodzy!
 
Te słowa Chrystusa spełniają się ostatecznie na drodze do wieczności naszego zgasłego Brata. Dla nas zaś pozostają Chrystusowym zaproszeniem, aby Jego dobrego pasterzowania na co dzień doświadczać, aby cieszyć się swoim miejscem w gronie tych, których prowadzi i których chroni wszechmocna ręka Chrystusa zmartwychwstałego, naszego dobrego Pasterza.
 
Jak owce samoistnie i dla swojego dobra instynktownie trzymają się blisko swojego pasterza i podążają za jego głosem, tak i nam Chrystus dzisiaj przypomina, że Jego owce głosu Jego słuchają i idą za Nim. Idą za Tym, który za każdą i każdego z nas poświęcił swoje życie, aby jako Zmartwychwstały przewodzić nam i prowadzić nas ku niebieskim pastwiskom, na których niczego nie będzie nam brakować.
 
V.
 
Sam Bóg Ojciec, który Jezusa wzbudził z martwych, jest ostatecznym i najwyższym gwarantem tego, że wsłuchani w pasterski głos Chrystusa nie zginiemy, nie zagubimy się, nie zostaniemy wyrwani siłami zła z Bożej mocy. Jezus mówi o tych, którzy idą za Nim: Ojciec mój, który mi je dał, jest większy nad wszystkich i nikt nie może wydrzeć ich z ręki Ojca.
 
Owszem, w tym życiu, także w życiu z Chrystusem, towarzyszą nam cierpienia zawinione i niezawinione, doczesne skutki własnych błędów i grzechów, a także przytłaczające nas ciężary, które nie sami na siebie włożyliśmy. Ale nic i nikt, ani życie, ani śmierć, ani ludzie, ani moce, ani ziemia, ani piekło nie są w stanie tego, który kroczy za Chrystusem i wsłuchuje się w Jego głos, wyrwać z ręki dobrego Pasterza, wyrwać z Ojcowskiej, Bożej ręki.
 
Życie ks. Jana nie było wolne od cierpienia, od doświadczania bólu i zawodu, od zmagania się z przeciwnościami i od walki, choć wewnętrznie był on głęboko człowiekiem pokoju, szukającym pokoju z ludźmi i chętnie dzielącym się pokojem z nimi. W oczach najbliższych - skromny człowiek, nigdy nie szukający chwały i zaszczytów, pomimo wszelkich doświadczeń pozostający idealistą w swoich oczekiwaniach wobec siebie, w swoich oczekiwaniach wobec ludzi i wobec zewnętrznego świata. I idealistycznie wciąż zdziwiony, gdy bywało inaczej. Nie tylko jego najbliżsi widzieli w nim takiego właśnie człowieka, chrześcijanina, zwiastuna Ewangelii i brata w Chrystusie.
 
Drogi Janie!
 
Dzisiaj jesteś już wolny od wszelkiego ciężaru, który życie nałożyło na twoje barki, położyło na twoim sercu, wbiło cierniem w twoją starość. Dobry Pasterz, Jezus Chrystus, wprowadził cię do tej drugiej, lepszej, niewidzialnej dla nas części swojej owczarni, która w Jego obecności, w Jego pokoju, w Jego mocnym miłością i przebaczeniem pasterzowaniu oczekuje na dzień zmartwychwstania do wiecznego życia. Ufamy, że oczyszczony krwią Chrystusa z wszelkiej winy, doświadczasz teraz całej prawdy i całej mocy tej Jego arcypasterskiej obietnicy:
 
Ja daję im żywot wieczny, i nie giną na wieki, i nikt nie wydrze ich z ręki mojej. Ojciec mój, który mi je dał, jest większy nad wszystkich i nikt nie może wydrzeć ich z ręki Ojca.
 
Amen.
powrót


 
 
 
 

 
  Home | O nas | Z działalności | Słowo Boże | Etyka wojskowa | Archiwum | Kontakt  
  © EDW; wszelkie prawa zastrzeżone; projekt i wykonanie Wydawnictwo Warto