|
|
ks. Marcin Hintz
Aspekty społeczne i teologiczne bycia we wspólnej Europie
EDW, 20 września 2005, Warszawa
Uwagi wstępne
Już niemal półtora roku minęło odkąd Polacy powinni się czuć pełnoprawnymi członkami Unii Europejskiej. Napisałem świadomie powinni, gdyż po pierwszych chwilach euforii związanej z polską bytnością w strukturach unijnych przyszło, ostatnio otrzeźwienie a nawet nastroje eurosceptyczne są charakterystyczne dla znacznej części naszego społeczeństwa, w tym dla naszych współwyznawców na Śląsku Cieszyńskim. Polska szykuje się do wyborów, które Niemcy właśnie mają za sobą. Dość silna grupa partii głosi hasła antyunijne i antyeuropejskie.
W ostatnim czasie, tak z mozołem budowana przyjaźń a może dokładniej pojednanie polsko-niemieckie zostało wystawione na ciężką próbę. Mam tutaj na myśli bardzo źle w Polsce odebrane porozumienie niemiecko-rosyjskie w sprawie eksterytorialnej dostawy gazu. Drugi element, który rozpowszechniły polskie massmedia, to próba nie dopuszczenia przez Niemcy Polski do grona członków grupy G5 . Według źródeł bliskich polskiemu MSW, gabinet kanclerza Schrödera jest także sceptycznie nastawiony do przyjęcia Polski do porozumienia z Schengen w roku 2007. Wielkie obawy budzi także w Polsce idee centrum - muzeum Wypędzonych, którą lansują tak silnie środowiska związane z ziomkostwami. Także w relacjach kościelnych moglibyśmy przywołać pomijanie przedstawicieli Kościołów Europy Wschodniej w ważnych debatach. Mam tu na myśli np. nie zaproszenie tej grupy Kościołów na debatę w Berlinie w lutym 2003 na temat wojny w Iraku.
Te przywołane powyżej zdarzenia muszą wywołać w nas otrzeźwienie, musimy postawić pytanie: Czy rzeczywiście mamy do czynienia z kryzysem relacji polsko-niemieckich oraz kolejne pytanie: Czy ten kryzys dotyczy także relacji pomiędzy Kościołami. Czy tak długo budowane przez Kościoły mosty znajdują się dzisiaj w stanie wymagającym prac remontowych a jeśli tak, to jaki powinien być zasięg tych prac naprawczych.
Nie chcę nas w tym miejscu jakoś straszyć czy przedstawiać kasandryczne wizje, ale wydaje mi się, że aby debata była sensowna to musi być szczera.
Nim przejdziemy do próby diagnozy sytuacji obecnej, przywołajmy kilka momentów historycznych. Najpierw jednak sięgnijmy do biblijnych korzeni idei pojednania, która w sprawie wzajemnych relacji pomiędzy Kościołami Europy wydaje się być tą najwłaściwszą bazą refleksji.
Biblijna nauka o pojednaniu
Punktem wyjścia dla wszelkiej biblijnej refleksji o odbudowywaniu relacji międzyludzkich jest nauka o pojednaniu. Zawiść i zazdrość stały się przyczyną pierwszej zbrodni w dziejach ludzkości, odtąd na całym świecie brat zabija brata, inni bracia sprzedają swojego brata i oddają go w niewolę obcym ludziom, wciąż trwa nieustanny przelew krwi na ziemi. Na kartach Biblii odnajdujemy ludzkie próby odbudowywania tych zaburzonych relacji. Józef jest pierwszym wzorcem męża pojednania. Zemstę zamienia w błogosławieństwo a odpłatę w braterską pomoc.
W Starym Testamencie spotykamy się z pojednaniem międzyludzkim które łączy się z pojednaniem jako odbudowaniem społeczności pomiędzy człowiekiem a Bogiem, uprzednio zniszczonej przez ludzki grzech. Hebrajskie kapar w formie gramatycznej piel: kipper, czyli pojednanie, złożenie ofiary; znane jest nam przede wszystkim z nazwy Jom Kipur, Jom Kipurim czyli dzień pojednania albo przebłagania, zwane tez dniem sądnym. To jedno z głównych świat judaizmu, zakończenie czasu pokuty, obchodzone 10 dnia miesiąca tiszri. Biblijny nakaz Jom Kipur pochodzi z Lev 16,30: W tym dniu bowiem zostanie dokonane przebłaganie za was, aby was oczyścić. Od wszystkich waszych grzechów będziecie oczyszczeni przed Panem (BW). W tym dniu arcykapłan wchodził do miejsca najświętszego i jeden jedyny raz w roku wypowiadał imię Boże Jahwe. Tego dnia cały naród izraelski modlił się, pozostaw w ścisły poście. Przeżycie Jom Kippur miało wyjednać u Boga przebaczenie, czyli pojednanie w sensie jednostkowym jak i dla całego narodu. Symbolem święta było wypędzenie kozła ofiarnego na pustynię, który brał na siebie grzechy Izraela. W codziennej liturgii świątynnej, celem każdorazowej ofiary składanej przez kapłanów było właśnie uzyskanie owego kipper, pojednania z Bogiem .
W Nowy Testamencie spotykamy się pojednanie odbywa się poprzez zakorzenienie w Jezusie Chrystusie, który jest ifarą przebłagalną za nasze grzechy. Z pojęciem katallagh, pojednanie spotykamy się np. w Rz 5,11: A nie tylko to, lecz chlubimy się też w Bogu przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, przez którego teraz dostąpiliśmy pojednania; Rz 11,15: Jeśli bowiem odrzucenie ich jest pojednaniem świata, to czym będzie przyjęcie ich, jeśli nie powstaniem do życia z martwych? oraz 2 Kor. 5,18-19: A wszystko to jest z Boga, który nas pojednał z sobą przez Chrystusa i poruczył nam służbę pojednania, to znaczy, że Bóg w Chrystusie świat z sobą pojednał, nie zaliczając im ich upadków, i powierzył nam słowo pojednania. Katallage oznacza więc pojednanie Boga z człowiekiem przez Jezusa Chrystusa, który znosi rozdarcie świata i Boga .
Drugie pojęcie używane w NT w znaczeniu pojednania, ale już rozumianego na płaszczyźnie relacji międzyludzkich jest słowo diallassomai, (dia + leipw pozostawać opuszczać, wychodzić) jednać się Mt 5,24: Zostaw tam dar swój na ołtarzu, odejdź i najpierw pojednaj się z bratem swoim, a potem przyszedłszy, złóż dar swój. Jak też Kol 1,20: I żeby przez niego wszystko, co jest na ziemi i na niebie, pojednało się z nim dzięki przywróceniu pokoju przez krew krzyża jego.
W teologii apostoła Pawła na pierwszy plan wysuwa się nauka o usprawiedliwieniu, której elementem jest jednak pojednanie Boga z człowiekiem jak też pojednanie międzyludzkie. Człowiek jest elementum passivi tego procesu, gdy zaś Bóg jest stroną czynną. Dalszych impulsów do teologii pojednania nie znajdziemy jednak bezpośrednio w tekstach Starego i Nowego Testamentu.
Pojednanie międzyludzkie jako akt etyczny w kontekście doświadczeń historycznych
Polski Kościół luterański spośród dużych Kościołów Europy w czasie II wojny światowej i zaraz po niej procentowo odniósł największe straty. Można powiedzieć, że Polska była wielką przegraną II wojny światowej a polski protestantyzm jeszcze większym, wyszedł z pożogi wojennej dosłownie zdziesiątkowany. Z liczby około miliona wyznawców pozostało po wojnie niewiele ponad dwieście tysięcy .
Bp Juliusz Bursche, jako symbol polskości w Kościele Ewangelicko-Augsburskim, został przez hitlerowców aresztowany już 3 października 1939, przeszło dwa lata był więziony i zmarł w lutym 1942 roku w Berlinie. Pozostawił jednakże po sobie specyficzny testament polityczny - trwania polskiego Kościoła ewangelickiego w Polsce - do którego odwoływało się w powojennej rzeczywistości wielu przedstawicieli naczelnych władz Kościoła.
Wielu księży spędziło wojnę w obozach koncentracyjnych i więzieniach, inni zginęli w czasie działań wojennych. Także wielu kapelanów wojskowych zostało zamordowanych przez hitlerowców bądź wojsko sowieckie. Lata wojenne ukazały wielonarodowy charakter polskiego ewangelicyzmu. Wraz z wycofującym się na Zachód frontem niemieckim, wielu ewangelików opuszczało swoje domostwa zamieszkiwane już często od przeszło stu lat. Ci, którzy z różnych względów pozostali, trafiali do obozów dla ludności niemieckiej, bądź też przez długie lata byli traktowani jako obywatele drugiej kategorii.
Kościół ewangelicki po wojnie stanął przed bardzo trudnym zadaniem odbudowy struktury i życia duchowego współwyznawców. Powojenne komunistyczne władze polskie przejęły wizję mononarodowego państwa polskiego, gdzie wszelka inność była źle postrzegana. Władze państwowe dysponowały więc dużymi możliwościami manipulacji w życie Kościoła. Wielu duchownych nie potrafiło sobie poradzić ze swoim stosunkiem do narodu byłych okupantów i ciemiężycieli.
Odbudowywanie dobrych relacji z Kościołami Europy stało się wielkim zadaniem i wielkim wyzwaniem polskiego protestantyzmu. Było także wielkim wyzwaniem dla Kościoła ewangelickiego w Niemczech.
Chciałbym w tym miejscu przywołać postać ks. prof. Wiktora Niemczyka i jego korespondencję już w latach 50. z Hansem Joachimem Iwandem.
W omawianym przez nas kwestii pojednanie polsko-niemieckiego wskazać należy przede wszystkim także na jednego z działaczy Pokojowej Konferencji Praskiej, duchownego ewangelicko-metodystycznego, wieloletniego prezesa PRE, ks. prof. Witolda Benedyktowicz (1921-1997). Co warte podkreślenia, dialog z teologią niemiecką Benedyktowicz rozpoczął już w roku 1947, gdy w szwajcarskim Instytucie ekumenicznym w Bossey spotkał czołową postać niemieckiego Kościoła Wyznającego ks. Martina Niemöllera . Dla wielu taki kontakt dwa lata po wojnie był zdradą stanu, dla niego był początkiem długiej drogi ku pojednaniu między narodami.
W latach 50 i 60. XX wieku różne Kościoły Europy wzięły udział w dyskusji o pojednaniu między narodami, w polskim kontekście pole dyskusji zostało zawężone wówczas do pojednania polsko-niemieckiego. Temat pojednania z Bogiem i pojednania między narodami stał się wiodącym motywem obrad wielu synodów, hasłem memorandów oraz problemem opracowywanym w rozprawach naukowych w Kościele Ewangelickim Niemiec (EKD). Warto w tym miejscu przypomnieć, że chronologicznie, ewangelicki Ostdenkschrift z roku 1965 poprzedzał pojednawczy gest polskich biskupów katolickich, który przez PRE został wówczas skrytykowany.
W kolejnych latach za sprawą słów, jak też i czynów pomocy ze strony niemieckiej przeżywaliśmy prawdziwe błogosławieństwo pojednania, gdzie historyczne rany i leki były przezwyciężane przez akty porozumienia i miłości bliźniego.
Wciąż żywa w Polsce teologia Karola Bartha, (Benedyktowicz, Karski) zwana w Polsce dalej dialektyczną, choć w Niemczech raczej dzisiaj zwana teologią Słowa Bożego stawia w centrum swoich rozważań właśnie kwestię pojednania. Szczególnie silnie zaangażował się Barth w pojednanie w sensie politycznym po II wojnie światowej, uważając, że pojednanie między ludźmi jest warunkiem prawdziwego pojednania z Bogiem . W Dogmatyce Kościelnej Barth podkreśla role wydarzenia krzyża w procesie pojednania Boga z człowiekiem.
Pisząc o pojednaniu z perspektywy ewangelickiej nie sposób jest nie przywołać jeszcze jednego teologa ewangelickiego XX w., ks. Dietricha Bonhoeffera (1906-1945), który dla wielu chrześcijan różnych denominacji po II wojnie światowej stał się symbolem zdecydowanej postawy wobec wszelkich totalitaryzmów i reżimów. Musimy przypomnieć, że w Polsce jego osoba i dzieło zostały rozpropagowane środowisku Klubu Inteligencji Katolickiej oraz ludzi związanych z "Więzią", fragmenty tłumaczeń jego tekstów były szeroko czytane i reflektowane przez kręgi opozycyjne w latach 70. (Tadeusz Mazowiecki). W swojej staurocentrycznej refleksji Bonhoeffer ukazuje krzyż jako pojednanie z Bogiem, zgodnie z Rz 3,25 - tak to zostało ukazane w Naśladowaniu . W późniejszej Etyce męczennik Kościoła podejmuje zagadnienie pojednania w rozdziale Miłość Boga i rozpad świata, gdzie Jezus ukazany jest jako sędzia pojednania . Jest to więc refleksja także o charakterze bardziej dogmatycznym niż etycznym.
Spróbujmy więc spojrzeć, jakie działania na forum międzynarodowym były owocami tej pracy teologicznej.
Na wewnątrzprotestanckim forum międzynarodowym wskazać należy znaczenie Leuenberskiej Wspólnoty Kościołów, zwanej obecnie Wspólnota Ewangelickich Kościołów w Europie (WEKE) . Podkreślić też należy powstanie i działanie ekumenicznej Konferencji Kościołów Europy (1959).
Jednak szczególne znaczenie dla naszej kwestii budowania europejskiej świadomości przez Kościoły ma Europejskie Zgromadzenie Ekumeniczne, które odbyło się w Bazylei w roku 1989 (osobiste doświadczenie wiosny 1989, tuż przed wyborami Polsce). Mniejszy oddźwięk miało już to II spotkanie w Grazu w roku 1997. Podkreślić wypada udział w obu tych ekumenicznych przedsięwzięciach przedstawicieli polskiego ewangelicyzmu.
Także partnerstwa budowane pomiędzy parafiami, diecezjami z partnerami z Niemiec czy Holandii są najlepszym dowodem na zbliżenie, możemy jednak zauważyć regres na tej płaszczyźnie. Znam przypadki, że dla młodych Niemców Polska już nie jest atrakcyjna a polski protestantyzm nie jest tak egzotyczny jak, np. ukraińskie prawosławie.
Przywołane zostały przykłady z życia Kościoła, wskazałem na nasze odczucia, czy wręcz obawy.
Pragnę w tym miejscu jeszcze przywołać stosunek polskiego ewangelicyzmu do kwestii rozszerzenia Unii Europejskiej, by nakreślić pełne spectrum naszych oczekiwań wobec bycia we wspólnym europejskim domu.
Już w roku 1991 ks. prof. M. Uglorz w referacie poświęconym wizji rozszerzania Europy z perspektywy ewangelickiej, ukazał misję Kościołów jako budowniczych rzeczywistych mostów, jako tych instytucji, które mogą kształtować ludzkie postawy . Wychodząc z eklezjologicznych założeń będących uprawomocnieniem zaangażowania w tę problematykę, Kościoły w procesie integracji europejskiej nie mogą zagubić swojej pierwotnej misji: głoszenia całemu światu ewangelii i przykazani miłości bliźniego.
Jednak dopiero pod koniec lat 90. minionego stulecia Kościół luterański w Polsce jasno opowiedział się po stronie przystąpienia Polski do UE. Szczególnie dużo poczyniono w tym względzie w roku 2000.
Powstała wówczas w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej praca magisterska autorstwa Marcin Brzóski pisana pod kierunkiem prof. Karola Karskiego, poświęcona problematyce jednoczącej się Europy . Jest to jak dotąd najszersze opracowanie tematu w polskim protestantyzmie.
W tymże roku powstały dwa oficjalne dokumenty wyrażające stanowisko Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP wobec integracji Polski ze strukturami Unii Europejskiej.
Najpierw ukazało się Oświadczenie Rady Synodalnej Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP z 2000 r., które to gremium jest najwyższą władzą ustawodawczą największego polskiego Kościoła protestanckiego. Oświadczenie to, które zostało zaaprobowane przez Synod Kościoła w dniu 19 marca 2000 r. jest wyrazem poparcia polskich luteran dla starań Rządu Rzeczypospolitej na rzecz przystąpienia Polski do struktur Unii Europejskiej. W trakcie obrad synod wypracował też własne stanowisko: Wspólna Europa. Stanowisko Synodu Kościoła Ewangelicko Augsburskiego w RP wobec procesu integracyjnego w Europie . Członkowie Synodu, podkreślają konieczność zaangażowania się Kościoła w dyskusję na temat procesu integracji. Kościół opowiada się przy tym jednoznacznie za pluralistyczną wizją Europy i odejściem od próby restytucji modelu corpus christianum.
Kolejnym, już ostatnim głosem luterański w kwestii integracji europejskiej przed akcesją było Orędzie noworoczne A.D. 2003 ks. bp. Janusza Jaguckiego, wzywające współwyznawców do wzięcia udziału w unijnym referendum, które zaplanowane było na czerwiec 2003 roku: byśmy nie zaprzepaścili tej historycznej szansy, jaka jest nam dana .
Polacy rzeczywiście nie zaprzepaścili tej szansy, ale okazało się rychło, że wyobrażaliśmy sobie trochę inne nasze miejsce w tej Unii. Można powiedzieć, że wciąż czujemy się krajem kategorii drugiej. Niższe dopłaty bezpośrednie, nie równe prawa w dostępie do unijnych rynków pracy, różnego rodzaju okresy przejściowe, jak też zlekceważenie polskiej propozycji Preambuły do Traktatu Konstytucyjnego (tzw. wersja Mazowieckiego). Teraz jeszcze problemy z budżetem unii na lata po roku 2007, czy obawy co do możliwości wejścia do strefy Schengen. To wszystko budzi obawy szerokich kręgów społecznych, także w naszym kościele. Tak wiele mówiło się przed akcesją o moralnym wymiarze Unii, powtarzano do znudzenia Europa potrzebuje Ducha, tymczasem interesy ekonomiczne, partykularne interesy ekonomiczne okazują się mieć priorytet.
Coraz bardziej widzimy, że Europa jest zróżnicowana, bardzo zróżnicowana. Widzimy też, że nasza perspektywa to nie tylko Unia Europejska. Ważnym, partnerem stała się dla nas Ukraina, coraz bardziej rozpoznajemy jakie strategiczne znaczenie ma dla nas sojusz z USA, trudny sojusz, nierównych partnerów, będący jednak jakąś przeciwwagą dla osi Paryż - Berlin - Moskwa, której coraz bardziej się obawiamy. Zwłaszcza w kontaktach UE z Federacją Rosyjską czujemy się być pomijani.
Jeśli jednak postawione zostanie pytanie: czy bliżej nam do USA czy do UE, to musimy powiedzieć, że my w Unii jesteśmy i jeśli ktoś w ogóle próbuje tak formułować zagadnienie, to znaczy że traktuje nas poprzez optykę przedakcesyjną. Polska jest w UE i chce być jednym z budowniczych unii, nie obserwatorów!
To samo dotyczy naszej obecności na europejskim forum dyskusji teologicznej. Drażni nas protekcjonalny ton niektórych zachodnich teologów, którzy wciąż tylko widzą w polskich teologach bezrefleksyjną konserwę teologiczną. Irytuje nas, nie dopuszczanie przedstawicieli Kościołów z Europy Wschodniej i Centralnej (poza przedstawicielami Cerkwi Rosyjskiej) do pracy w decyzyjnych gremiach organizacji ewangelickich czy ekumenicznych.
Ale nie oznacza to, że gdzieś indziej jest nam bliżej, że będziemy próbować budować jakąś inną linię teologiczną.
Po latach wzajemnego poznawania się i budowania mostów, chcemy także jako chrześcijanie ewangelicy z Polski szukać wspólnych rozwiązań, także teologicznych i etycznych w naszej wspólnej Europie.
powrót |
|
|
|