EDW
  HomeO nasZ działalności kapelanówSłowo BożeEtyka wojskowaArchiwumKontakt
     
  2008-10-05 Kazanie na Dziękczynne Święto Żniw  
 
 
 
 
  2008-10-05 Mrągowo

ks. bp gen. bryg. Ryszard Borski

Hebr. 13, 15-16

Przez niego więc nieustannie składajmy Bogu ofiarę pochwalną, to jest owoc warg, które wyznają jego imię.
A nie zapominajcie dobroczynności i pomocy wzajemnej; takie bowiem ofiary podobają się Bogu.

I. Zgromadzeni przez Chrystusa…

Drogie Siostry, drodzy Bracia z Parafii Ewangelickiej w Mrągowie!

Chociaż nasuwają się słowa wstępu o podwójnej uroczystości zboru i parafii mrągowskiej, która gromadzi nas tu dzisiaj, byłby to zwykły, tradycyjny wstęp, nie oddający istoty, powodu i celu tego świątecznego zgromadzenia. Pozwólcie więc, że zacznę inaczej, że zacznę właściwiej, że zacznę od istoty sprawy: Gromadzi nas tu dzisiaj nasz Pan i Zbawiciel, Jezus Chrystus. To Jego zaproszenie jest najistotniejszym i najważniejszym powodem, dla którego tu razem jesteśmy. To Jego obecność pośród nas jest tym prawdziwie ważnym, prawdziwie wspaniałym i prawdziwie istotnym wydarzeniem, z którego nasza wiara w Niego może czerpać wzmocnienie, oczyszczenie i uświęcenie. To On nas dzisiaj zgromadził, nawet jeśli przyszliśmy tutaj, nie myśląc o tym, nie zastanawiając się nad tym, nie zadając sobie pytania, dlaczego właściwie chodzę do kościoła i uczestniczę w nabożeństwach mojej parafii. To On sam, Jezus Chrystus, jest tego przyczyną; On, o którym autor Listu do Hebrajczyków kilka wierszy powyżej naszego świątecznego tekstu kazalnego napisał:
Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i na wieki.

I jakakolwiek jest ta - nazwijmy ją - „mała”, konkretna okazja święta, jubileuszu lub jakikolwiek jest temat wiodący zwykłej niedzieli, naszą radością, naszą pociechą, naszym pokrzepieniem i naszym celem był, jest i pozostanie Jezus Chrystus: Syn Boży, Zbawiciel, Pan, nasza droga, nasza prawda, nasze życie. To wszystko zaś, co dla nas i naszego zbawienia uczynił, to wszystko, czego nas naucza, to wszystko, w czym daje i pozostawia nam swój przykład, ma skierować nasze oczy ku Bogu Ojcu i ku naszym bliźnim, ku Niemu i ku nim jednocześnie - przez Chrystusa. Taka też jest struktura naszego tekstu kazalnego z Listu do Hebrajczyków. Wsłuchajmy się w te słowa raz jeszcze:
Przez niego więc nieustannie składajmy Bogu ofiarę pochwalną, to jest owoc warg, które wyznają jego imię.
A nie zapominajcie dobroczynności i pomocy wzajemnej; takie bowiem ofiary podobają się Bogu.

II. …zostajemy wezwani do ofiary…

Jest w tych słowach dwukrotnie mowa o ofierze; i to o naszej ofierze, składanej Bogu i składanej ludziom. Przyznajmy szczerze, że nie jest to terminologia, która cieszyłaby się wielką popularnością, zarówno w ewangelickiej teologii, jak i w naszym myśleniu oraz przeżywaniu wiary. O ofierze myślimy i mówimy głównie i najchętniej w odniesieniu do samego Jezusa Chrystusa, wskazując na Jego jednorazową i niepowtarzalną ofiarę na krzyżu za grzechy nasze i całego świata. W tym sensie jesteśmy zresztą w pełni uczniami nie tylko apostoła narodów św. Pawła, lecz także uczniami nieznanego biblijnego autora Listu do Hebrajczyków. Całe to pismo jest bowiem jednym wielkim świadectwem górowania arcykapłańskiej ofiary Chrystusa nad wszelkimi ofiarami, jakie kiedykolwiek przedtem składano Bogu, świadectwem ich spełnienia i dopełnienia w krzyżu Chrystusa w najdoskonalszy, niepowtarzalny i ostateczny sposób.

A jednak właśnie w tym liście znajdujemy prowadzące nas dzisiaj słowa o ofiarach, jakie my składać winniśmy Bogu i ludziom. Nie trzeba bronić się przed tą terminologią, ani od niej uciekać. Trzeba tylko zdawać sobie zawsze sprawę z tego, że nasze - w najlepszym tego słowa znaczeniu – ofiary nie chcą, bo też nie mogą być żadnym uzupełnieniem tego, co uczynił dla nas i dla naszego usprawiedliwienia Jezus Chrystus. Natomiast na ofiarę naszych ust i na ofiarę naszych rąk jako odpowiedź serca na miłość Bożą ku nam w Jezusie Chrystusie – na to jest i powinno być zawsze miejsce w naszej pobożności, w naszym chrześcijaństwie, w naszym codziennym życiu wiary. Chciejmy te słowa przybliżyć sobie i odczytać je już konkretnie w kontekście waszego podwójnego święta.


III. … w kontekście pamiątki odbudowy kościoła …

Do ofiary pochwalnej waszych ust oraz do ofiar dobroczynności i pomocy wzajemnej waszych rąk wezwani zostajecie jako zbór świętujący dzisiaj pamiątkę odbudowy waszego kościoła. Inni ludzie zbudowali go i poświęcili w roku 1734. Wasi poprzednicy, a może także najstarsi spośród was, trudzili się, aby, po spaleniu w roku 1945 przez Armię Czerwoną, kościół ten odbudować w latach 1952-1961. Dnia 8 października 1961 roku odbyło się w nim pierwsze po odbudowie nabożeństwo.

Do tamtego wydarzenia nawiązujemy po 47 latach, dziękując Bogu Ojcu przez Jezusa! Tak, składając Mu dzisiaj ofiarę pochwalną naszych warg za tych wszystkich, którzy gromadzili i modlili się na tym miejscu, którzy tutaj przed wami przeżywali bliskość Boga oraz za was, którzy gromadzicie się tutaj każdej niedzieli i w każde święto obecnie. Społeczność Kościoła, do którego należycie, do której powołał was Pan, to wielka wartość chrześcijańskiego życia, to rodzina wiary, za którą winniście Bogu pochwalne słowa dziękczynienia.

A rodzina - jak to rodzina. Nie zawsze jest łatwa. I w tej duchowej rodzinie Kościoła oraz zboru bywają napięcia, spory, animozje. I w niej zdarzają się przysłowiowe czarne owce. Są ludzie, którzy przynoszą nam wstyd. Są też wydarzenia, które okrywają nas wstydem. Ale rodzina to jednak rodzina. Także ta duchowa, kościelna. Nie przemilczając tego, co nas w niej boli i zasmuca, nie przyzwalając w niej na tolerowanie zła, lecz nazywając zło po imieniu i piętnując je, nie traćmy nigdy radości wspólnego przeżywania wiary i nie zaniedbujmy dziękczynienia oraz chwalenia Boga za to, że w naszym życiu, że w naszej wierze, na dobre i na złe, nie jesteśmy sami. Z woli Bożej jesteśmy Kościołem, jesteśmy częścią ciała Jezusa Chrystusa. Bogu Ojcu niech będzie za to chwała przez Chrystusa!

Pamiątka odbudowy waszego kościoła to także przypomnienie o zobowiązaniu, jakie macie wobec siebie wzajemnie. I tu jest miejsce na tę drugą ofiarę, na ofiarę waszych rąk, waszego czasu i środków materialnych, czy żyjecie w poczuciu obfitości, czy też z uczuciem niedostatku. W miarę waszych możliwości nie zostawiajcie nigdy waszego duszpasterza samego z troską o to, jak pokryć te niezbędne, te konieczne koszty funkcjonowania waszego kościoła, waszej parafii, waszego zboru. To nie może być jego podstawowa troska. Nie tego uczył się podczas studiów teologii i nie w tym celu przede wszystkim został do was posłany i przez was powołany. To jest wasze wspólne, zbiorowe zadanie.
 
(Aby nie było wątpliwości dodam, że ksiądz Piotr nie skarżył mi się na was pod tym względem i nie dlatego o tym mówię. Po prostu, ta współodpowiedzialność za zbór i parafię, która wyraża się poprzez z serca płynącą ofiarność, to jest istotny element funkcjonowania każdej parafii i każdego lokalnego Kościoła.)
 
Jak pamiętam, chyba jeszcze nigdy nie mówiłem o tym podczas kazania tak otwarcie, ale rozważany tekst i kontekst waszego święta skłania ku temu, aby i o tym aspekcie życia zboru oraz parafii powiedzieć wprost i bez kamuflażu. Kościół od samego początku, od prawzoru w Jerozolimie, istniał jako struktura ziemska dzięki ofiarności wiernych. I nic nie wskazuje na to, aby do końca świata miało być inaczej. Stąd obok ofiary warg, ofiary pochwalnej i dziękczynnej dla Boga, jest także miejsce na ofiarę materialną, wyraz waszej współodpowiedzialności za siostry i braci w Chrystusie oraz za miejsce, w którym gromadzicie się razem przed obliczem Boga.
 
 
IV. … oraz w kontekście Dziękczynnego Święta Żniw.

Drodzy!

I tak oto na koniec tego zwiastowania zostawiłem ten kontekst, którego może najbardziej dzisiaj oczekiwaliście. Ale oczywiście nie chcę go pomijać lub skracać. Wraz z innymi Kościołami ewangelickimi na świecie, które kierują się wspólnym porządkiem roku kościelnego, obchodzimy dzisiaj Dziękczynne Święto Żniw. Naszą myślą obejmujemy wszystko, co żyje, rośliny i zwierzęta, które Pan dał nam tego roku i na nadchodzące miesiące jako pokarm. Naszą myślą obejmujemy wszystko, co wyrosło na polach i w sadach; z ziemi, na drzewach i na krzakach; wszystko, co uchowało się w małych rolniczych zagrodach i w wielkich hodowlanych farmach. Naszą myślą obejmujemy sytą część świata i ludzkości, bo w takiej przyszło nam żyć, lecz nie zapominajmy też o głodnych i spragnionych, bo ci stanowią dzisiaj większość na tym świecie, a niektórzy z nich żyją może tuż obok nas. Często zapominamy, jakim wyjątkiem jesteśmy, i historycznie, i geograficznie, jeśli nie musimy żyć ciągłą troską o to, że zabraknie nam żywności.

Na początku września przebywałem wraz z naszymi kapelanami na ćwiczeniach poligonowych w 1 Brzeskiej Brygadzie Saperów. Pomijam to, co wojskowe. Ale zwiedzaliśmy też piękne miasto Brzeg nad Odrą i nasz przewodnik pokazał nam między innymi kamienicę z balkonem, na którym król pruski Fryderyk Wielki publicznie jadł ziemniaki. Wiecie, dlaczego? Aby pokazać ludziom, że tę bulwę wykopaną z ziemi można jeść. Wcześniej wielkim problemem jego poddanych było co roku przeżycie przednówka. I ludzie, szczególnie po kiepskich zbiorach, na przednówku masowo umierali z wygłodzenia, wycieńczenia i atakujących osłabiony organizm chorób. Dopiero rozpowszechnienie uprawy ziemniaka zaradziło tej powtarzającej się co roku biedzie… W takich chwilach zderzenia z historią człowiek na nowo uzmysławia sobie, przy wszelkich różnicach w poziomie życia w naszym kraju, jak dobrze nam jest.

Dziękczynne Święto Żniw chce nam tę podwójną prawdę na nowo postawić przed oczyma ciała i duszy: Z jednej strony przypomina, jak bardzo winniśmy Bogu dziękować i chwalić go za wszelki dostatek. Z drugiej strony, niedostatek u innych pozostaje wielkim wyzwaniem i oskarżeniem wobec nas, zarówno ze względu na utrzymującą się, a nawet pogłębiającą się globalną niesprawiedliwość w podziale dóbr, jak też w małej skali naszych własnych, osobistych zaniedbań i znieczulenia.

Tu jest miejsce na pochwalną i dziękczynną ofiarę naszych warg, na dziękowanie Bogu Ojcu i chwalenie Go przez Chrystusa, a także na ofiarę naszych rąk, aby tam, gdzie można, ulżyć potrzebującemu.
 
Drodzy!
 
Pozwólcie na koniec jeszcze kilka zdań o tych ofiarach dobroczynności i pomocy wzajemnej, które się Bogu podobają. Dając coś, czego sam nie potrzebujesz, co ci zbywa, czego masz w nadmiarze, możesz uczynić wiele dobrego. Jeśli możesz, czyń to! Ale to jeszcze nie jest twoją ofiarą. W określeniu „ofiara” tkwi jakaś rezygnacja, jakieś samoograniczenie, jakieś poświęcenie tego, co tobie samemu byłoby potrzebne. Gdy dajesz z tego, czego sam potrzebujesz, dopiero wtedy ofiarujesz. Ofiara wymaga wyrzeczenia. Wyrzeczenie wpisane jest w ofiarę.

Dlatego, gdy nasz tekst wzywa do składania ofiar dobroczynności i pomocy wzajemnej, nie apeluje jedynie do tych, którzy mają tych lub innych dóbr w nadmiarze, lecz do wszystkich i do każdego, do ciebie i do mnie też. Jezus Chrystus nie zagląda do twojej kieszeni, ale zagląda do twojego serca.

Przez niego więc nieustannie składajmy Bogu ofiarę pochwalną, to jest owoc warg, które wyznają jego imię.
A nie zapominajcie dobroczynności i pomocy wzajemnej; takie bowiem ofiary podobają się Bogu.

Amen.
powrót


 
 
 
 

 
  Home | O nas | Z działalności | Słowo Boże | Etyka wojskowa | Archiwum | Kontakt  
  © EDW; wszelkie prawa zastrzeżone; projekt i wykonanie Wydawnictwo Warto