EDW
  HomeO nasZ działalności kapelanówSłowo BożeEtyka wojskowaArchiwumKontakt
     
  2008-03-21 Rozważanie na Wielki Piątek  
 
 
 
 
  Ks. płk Adam Pilch

A setnik i ci, którzy z nim byli i strzegli Jezusa, ujrzawszy trzęsienie ziemi i to, co się działo, przerazili się bardzo i rzekli: Zaiste, ten był Synem Bożym.
                                                                                                                     (Mt 27,54)
 

Rozkazy, jakie musieli codziennie wypełniać żołnierze Poncjusza Piłata, były dla nich czymś zupełnie zwyczajnym. To były rutynowe zajęcia rzymskiego korpusu okupacyjnego, który stacjonował w Jerozolimie. Porządek i spokój w prowincji były podstawowymi zadaniami powierzonymi Poncjuszowi Piłatowi. Jakakolwiek zwłoka w zaprowadzaniu porządku, mogła doprowadzić do rozruchów lub powstania przeciwko Rzymianom. Na to nie można było sobie pozwolić. Każdy przywódca zamieszek musiał być szybko pojmany i unieszkodliwiony, i to bez względu na to, na jakiej płaszczyźnie dochodziło do wystąpień, czy były to polityczne, czy też religijne zamieszki. Dla Rzymian najważniejsze było to, by wszelkie wystąpienia stłumić w zarodku. Dlatego też żołnierze Piłata walczyli z przestępczością, dbali o porządek publiczny i o przestrzeganie prawa.

Na Golgocie obok Jezusa ukrzyżowano dwóch pospolitych przestępców. Ukrzyżowani zostali po to, aby odstraszyć tych, którzy chcieliby czynić bezprawie lub jak Jezus obwoływać się królem żydowskim. Nad Jego głową powieszono tabliczkę, która miała informować kogo i za co ukrzyżowano. Krzyżowanie złoczyńców było dla żołnierzy rutynowym zadaniem. Dzień jak wiele innych, dlatego też śmierć Jezusa dla historyków owych czasów nie była godna uwagi. Słynny kronikarz dziejów Izraela, Józef Flawiusz poświęcił jej zaledwie kilka zdań, a pomimo to wsłuchujemy się w poselstwo o śmierci Jezusa po dzień dzisiejszy. Dla wszystkich czterech Ewangelistów Jego śmierć stała się punktem zwrotnym w dziejach świata. Wszystko to, o czym mówią Ewangelie, jest nakierowane na cierpienie i śmierć Jezusa. Podkreślają, że Jego śmierć na krzyżu była historycznym wydarzeniem, obok którego nikt nie może przejść obojętnie. Ewangeliści są przekonani, że przez ich poselstwo wszyscy zostaną poruszeni i powołani do wiary.

Ewangelista Mateusz w swojej relacji mówi nam o żołnierzach, którzy wykonują swoje rozkazy. Czy cokolwiek przeżywają, czy cokolwiek czują? Czy potrafią współczuć temu, który został skazany niewinnie na śmierć? Wydaje się, że byli pozbawieni wszelkich uczuć. Już nic nie mogło ich zaskoczyć, poruszyć, nawet akt przybijania człowieka do krzyża. My też uodparniamy się na przemoc i gwałt, o których donoszą media, a co gorsze często chcemy jeszcze mocniejszych wrażeń. Czy zastanawiamy się choć przez chwilę, czym jest cierpienie? Czy myślimy o tych, których ono dotyka? Czy zastanawiamy się nad jego przyczynami? Często przechodzimy nad tymi pytaniami do porządku dziennego, bo nas to przecież nie dotyczy.

Żołnierze usiedli i pilnowali go tam…, ale oni nie siedzieli bezczynnie. Rzucali losy. Nie można marnować czasu, a zresztą trzeba podzielić między siebie to, co po egzekucji pozostało. Postępując w ten sposób, odwracali swoją uwagę od tego co się wydarzyło. My też nie chcemy się epatować tym obrazem zbyt często. W Wielki Piątek – to wystarczy. Ludzi cierpiących bardzo szybko odsuwamy z naszego pola widzenia. A ci, którzy przechodzili mimo, bluźnili mu i kiwali głowami. Oni słyszeli o Jezusie, pamiętali to co mówił, widzieli jak postępował z ludźmi, jak uzdrawiał chorych, może teraz zostanie uratowany przez jakiś boski cud? Czekali, może Bóg zareaguje, może dokona się coś niesamowitego, a my będziemy tego świadkami? I wołali: Ty, który rozwalasz świątynię i w trzy dni ją odbudowujesz, ratuj siebie samego jeśli jesteś Synem Bożym i zstąp z krzyża…

Tak wielu ludzi tłoczyło się wokół Jezusa gdy zwiastował. Wędrowali za nim by go słuchać. Szanowali go i czcili. Dlatego coś przerażającego jest w tych słowach: Innych ratował, niech ratuje samego siebie. Jeśli jest królem Izraela, to niech zstąpi z krzyża, wtedy w niego uwierzymy. Powszechnie szanowany Jezus wisi teraz bezradny na krzyżu. Nikt nie chce mieć z nim nic wspólnego. Pozostała tylko ludzka ciekawość, by zobaczyć jak cierpi cudotwórca. Gardząc Jezusem tłum pod krzyżem zastanawia się, czy nadal aktualne są jego słowa z Kazania na Górze: błogosławieni ubodzy w duchu, błogosławieni, którzy się smucą, błogosławieni cisi, błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, błogosławieni miłosierni i czystego serca, błogosławieni pokój czyniący i wreszcie, błogosławieni, którzy cierpią prześladowania. Prześmiewcy stojący pod krzyżem nie zdawali sobie jednak sprawy z tego, jak poprzez ich ciekawość niechcący stali się świadkami Jezusa. Świadkami tego, co było celem i podstawą całego Jego życia: pomoc bliźniemu i pełne zaufanie Bogu Ojcu.

Jednak to, że wisi On teraz na krzyżu, nie powoduje w nich jakiejś radykalnej zmiany, nie potrafią wyobrazić sobie Boga w takiej sytuacji. Komu może bowiem pomóc ukrzyżowany Boży Syn? Na pewno nie innym, a z tego co można było zaobserwować, nawet nie sobie samemu.

To, co na Golgocie zobaczyli żądni sensacji ludzie, jest największym dziełem, na które zdobył się Bóg. To staje się dla nas jasne we wstrząsającym wołaniu Jezusa: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił, a Bóg milczy. Nie interweniuje w decydującym momencie. Okazuje się znowu, że śmierć, tak jak zwykle, ma swoje ostatnie słowo. Uczniom Jezusa pozostało tylko uciekać i wypierać się swojego Mistrza.

Śmierci Jezusa nie można zobaczyć inaczej, jak tylko w kontekście ogromnego opuszczenia i samotności. W tym momencie wiara okazuje się być tym triumfalnym znakiem pokonującym moc śmierci. Bóg, który posuwa się tak daleko, Bóg który się poniża, nie pasuje do naszego ludzkiego schematu myślowego. On zaprzecza wszystkim naszym wyobrażeniom o wszechmocy.

Na Golgocie nie wydarzył się żaden cud, którego oczekiwaliby żądni sensacji ludzie. Jednak droga Jezusa przez krzyż do Zmartwychwstania zmieniła świat. I to jest cud! Z historii o opuszczeniu wyrasta nowa historia Zmartwychwstania, to także potwierdzają słowa żołnierza – rzymskiego setnika – pod krzyżem: zaiste ten był Synem Bożym.

W Wielki Piątek przychodzimy pod krzyż nie jako ludzie rutyny i widzowie, ale jako ci, którzy świadomie chcą żyć łaską, która na nas z krzyża spływa.

Amen.
powrót


 
 
 
 

 
  Home | O nas | Z działalności | Słowo Boże | Etyka wojskowa | Archiwum | Kontakt  
  © EDW; wszelkie prawa zastrzeżone; projekt i wykonanie Wydawnictwo Warto