2009-06-11 Warszawa
Z ogromnym smutkiem przyjąłem wiadomość, że dzisiaj w godzinach nocnych, w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie, zmarł pierwszy Naczelny Kapelan Wojskowy odrodzonego Ewangelickiego Duszpasterstwa Wojskowego, śp. ks. Jan Hause.
Jeszcze wczoraj, połączeni w modlitwie nad jego szpitalnym łóżkiem dzieliliśmy z nim nadzieję na możliwość poprawy i wyjście z nagłego ataku choroby. W pokorze przyjmujemy, że Bogu upodobało się inaczej i w Jego Ojcowskie ręce powierzamy życie wieczne naszego zmarłego Brata w wierze, Brata w urzędzie duchownego, Brata w służbie kapelańskiej w Wojsku Polskim.
Ks. Jan spędził ostatnie cztery lata swojej służby kościelnej przed emerytowaniem (1995-99) w Ewangelickim Duszpasterstwie Wojskowym jako jego zwierzchnik i nasz przełożony. Wraz z czterema pierwszymi kapelanami ewangelickimi Wojska Polskiego po odtworzeniu duszpasterstwa budował od zera jego podstawy. Po 45-letniej przerwie w działalności duszpasterskiej Kościoła Ewangelickiego w wojsku był to najtrudniejszy, wymagający wielkiej mądrości, cierpliwości i odporności okres odtwarzania obecności duszpasterstwa ewangelickiego w szeregach Wojska Polskiego. Ks. Janowi przypadł w tym dziele najtrudniejszy, centralny odcinek odpowiedzialności.
Przeniesiony w stan spoczynku po osiągnięciu wieku emerytalnego w 1999 roku, pozostał związany z duszpasterstwem i kapelanami. Cieszył się jego dalszym rozwojem, cieszył się wzrostem aktywności duszpasterskiej i nową siedzibą EDW. Zawsze chętnie brał udział w uroczystościach wojskowych i religijnych duszpasterstwa, o ile pozwalały mu na to liczne obowiązki związane z dalszym aktywnym życiem kaznodziejskim, ekumenicznym i społecznym.
W lutym tego roku wspólnie z kapelanami ewangelickimi świętowaliśmy jego 75. urodziny. Jak na początku naszej wspólnej drogi, do której stopniowo dołączali młodsi duchowni, wziął udział w miesięcznej odprawie i dzielił się z nami swoimi wspomnieniami z pierwszych, trudnych lat kapelańskiej drogi. Pomimo trudności powiadał o nich, że były to najpiękniejsze lata jego służby w Kościele. Zaś potem dane mu było doświadczać tego, co nie jest udziałem każdego ani w Kościele, ani w wojsku: mógł oglądać dalszy rozwój dzieła, w które sam włożył się tyle serca i wysiłku.
W modlitwie i smutku łączymy się z synami Zmarłego, ks. Pawłem i Markiem, synową i wnukami.
Księże Janie, będzie nam Ciebie brakowało…
Ks. bp gen. bryg. Ryszard Borski
powrót
|